2501.ZONE

vast and infinite



Notatki

Radio NPW

Receptury

MidModerna

Roman Polanski - Roman

Milicjant pociągnął duży łyk z butelki. “Panie Mareczku, pan jesteś wykształcony człowiek. Powiedz pan: jest Bóg, czy go nie ma?” - zapytał ochrypłym głosem.
Marek stojąc w promieniach księżyca, które połyskiwały na jego brązowej skórzanej kurtce, przeszył pytającego piorunującym wzrokiem. “Ziutek! - wykrzyknął - Jeżeli Bóg istnieje, to jest starą, dziadowską kurwą, przecież patrzył bez słowa na Oświęcim, na Hiroszimę, przecież widział jak mordowano miliony niewinnych ludzi. Nie, przyjacielu, nie ma żadnego Boga”.
Milicjant pokiwał głową apatycznie. “Tak - wymamrotał, po czym dodał: - To kto stworzył świat?"
Niestety, nie potrafię powiedzieć, jak Marek poradził sobie z tym transcendentalnym pytaniem, albowiem chwilę później straciłem świadomość. Tym akcentem zakończył się dla mnie festiwal i letnie wakacje.


Wciąż pamiętam nagły skurcz serca, kiedy o świcie wyślizgnęła się z łóżka i stanęła przy oknie, żeby wyjrzeć na ulice. Była naga. Nigdy nie widziałem takiej doskonałości, ale dumę posiadacza mąciła świadomość lęku, że nigdy już nie zaznam podobnie szarpiącej namiętności, a z powodu smutnej siły przyzwyczajenia zniknie żywość reakcji i dziewczyna przestanie mnie fascynować.


Pewnego dnia, już po powrocie z planu, dowiedzieliśmy się o śmierci Andrzeja Munka. Już od bardzo dawna nie doznałem nagłej i tragicznej straty bliskiej mi osoby. Nie mogłem pogodzić się z myślą, że go więcej nie zobaczę. Mały, czarny fiat Munka miał czołowe zderzenie z ciężarówką na trasie Warszawa - Łódź. Wieczorem piliśmy w knajpie za pamięć Andrzeja, tak jakby sam tego pragnął. Opowiadaliśmy anegdoty z nim związane, wspominaliśmy jego niezliczone kawały i bezlitosne poczucie humoru, nie uwzględniające żadnego tabu. Kuba Goldberg nie mógł powstrzymać łez: wstał i poszedł wyryczeć się do toalety. W chwilę potem podążyłem za nim.


W czasie naszego czterdziestoośmiogodzinnego pobytu w Cannes praktycznie nie zmrużyliśmy oka. Jak wszystkie nocne marki, Cybulski miał dar wynajdywania lokali otwartych dłużej niż inne.
Najczęściej tankowaliśmy w Chunga Bar. Przewijały się tam tabuny dziewczyn i Cybulski, autentyczny dziwkarz, bez przerwy szczypał mnie w ramię, sycząc: “Kto to wszystko pierdoli? Gdzie są ci faceci? No, przecież ktoś musi je rżnąć! Kto, do jasnej cholery?”


Jak to się stało? Co sprawiło, że zmierzyłem się z moim wyimaginowanym światem i uczyniłem z niego świat prawdziwy? Czy źródłem tego wszystkiego mógł być popęd płciowy? Czy chodziło o to, że nie spotkałbym tych wszystkich kobiet, o których marzyłem, gdybym był pozostał nieszczęśnikiem z krakowskiego getta lub wieśniakiem w Wysokiej?
Nie, nigdy tak nie myślałem i dziś też tak nie myślę.
Zdaję mi się raczej, że moje eskapady, szaleństwa i cała siła zrodziły się z radosnego przeczucia darów, jakie może przynieść życie. Motorem mojego działania, bodźcem dla wyobraźni była zawsze chęć sprawiania przyjemności innym. Chciałem bawić wywloujac śmiech, łzy lub przerażenie. Uwielbiam błaznować, stroić miny na scenie świata. Prawdę mówiąc, gdybym miał życie zacząć od nową, poświęciłbym się raczcej aktorstwu niż reżyserii.
Ale żałować przeszłości wydaje mi się równie bezsensowne co układanie planów na przyszłość. Ojciec wyrzucał mi zawsze, że trwonię pieniądze i nie potrafię uporządkować sobie życia. Nie żałuję forsy, którą przepuściłem. To odpychające być najbogatszym z całego cmentarza. Życie jest po to, by z niego korzystać, pieniądze po to, by je wydawać.

Roman Polanski - Roman, Wydawnictwo Polonia 1989